P003 → God’s Children





Raised among tongues of fire, into the Great Battle I was born. Tales of the Harlot rang in my ear, and thoughts of the seven-headed beast put me to sleep. I was in this world, but not of this world. Set and ready, for any day a huge ball of fire would devour the Earth, and I, along with all God’s Children, would be taken to the Kingdom of Heaven, where the wolf shall live with the lamb.

My parents were devout followers of the Church when I was born; my father was a pastor, most of my family had been converted by then. Our reality was embedded in the religious fabric of our isolated community, and conversations about apocalyptic creatures and supernatural experiences inhabited our daily lives. Immersed in biblical mythology merged with the holy visions of the founding figure, we adhered to strict rules that guided our reality: one in which the invisible was as present as matter.

My parents and I left the church in 2007. Returning to childhood experiences, I revisit the concept of sin and holiness, once again facing the fear of the Apocalypse and the hope of salvation. I also attempt to finally reconcile my deadly act of rebellion that leaving the church is considered to be by those who remained.

The project consists of my childhood photographs, each depicting my family members and myself attending masses, rites, and ceremonies. The identities are concealed, as the followers are symbolically washed in the Blood of the Lamb. My face remains uncovered and unredeemed; the face of the one who strayed, the lost soul, the sinner. 

I remember the Blood and Flesh of Jesus Christ standing on a table, covered with a white tablecloth. A matzah baked by my mum symbolized the Body, and red grape juice symbolized the Blood. Waiting for the moment of the ceremony when the pastor would give each baptized member to eat and drink from it. I never could, still too young to be baptized.




[PL] Boże Dzieci
Wychowałam się wśród Płomieni Ognia, w Wielki Bój wrodziłam się. Do snu słuchałam o Bestii Wychodzącej z Morza a spacerom towarzyszyły opowieści o Wielkiej Wszetecznicy. Byłam na tym świecie ale nie byłam z tego świata, czekając, aż lada dzień ognista kula strawi Ziemię, a ja, jako jedno z Bożych Dzieci, wzięta będę do Królestwa Niebieskiego, gdzie cielę i lew paść się będą społem.

Urodziłam się jako dziecko pastora i członkini jednego z kościołów. Rzeczywistość mojej rodziny była zakorzeniona w religijnej strukturze naszej odizolowanej społeczności, a rozmowy o apokaliptycznych stworzeniach i świętych wizjach były częścią naszej codzienności. Wraz z rodzicami opuściliśmy Kościół w 2007 roku. Powracając do doświadczeń dzieciństwa próbuję zmierzyć się z pojęciem grzechu i świętości, z obawą przed końcem świata i oczekiwaniem na zbawienie. Na nowo oswajam też śmiertelny akt buntu, którym było odejście i pozostanie poza społecznością Kościoła.

Pamiętam Krew i Ciało Jezusa Chrystusa stojące na stole zasłanym białym obrusem i przykryte białą serwetą. Ciało symbolizowała maca upieczona przez moją mamę; Krew – sok z czerwonych winogron. Czekały na moment ceremonii, w którym pastor da każdemu ochrzczonemu z nich spożyć. Ja ich nigdy nie spożyłam, bo byłam za młoda, by zostać ochrzczona.